Zdjęcie: cottonbro studio
19/01/2023Tekst: Aga SzuścikCzy "cipka" to brzydkie słowo?Przyjrzyjmy się słowom, którymi określamy zewnętrzne żeńskie miejsca intymne z trzech różnych perspektyw i wyciągnijmy wnioski. Czy uda się wybrać "najlepsze"?

Kiedy na Instagramie piszę „srom”, w komentarzach zawsze jest raban. Wiele osób mówi, że to paskudne słowo, łączące się ze wstydem, brzmiące po prostu obrzydliwie. Zmieniam więc na „cipka”, lecz i to się nie podoba – ludzie piszą, że to wulgarne i nieprzyjemne. Kiedy mówię „wulwa”, znajdują się tacy, co nie mogą znieść małej popularności tego wyrazu oraz brzmieniowego podobieństwa do „bulwy”. Wprowadzam więc „żeńskie genitalia”, ale po chwili czytam zalew pytań: „A genitalia to nie jest też to w środku?” – „Widzę, że w słowniku jest, że wewnętrzne, ale czy zwyczajowo nie chodzi też o pochwę i macicę?”. Ktoś proponuje „waginę”, więc odpisuję, że wagina to pochwa, czyli coś innego. Ktoś inny dziwi się, czemu nie napiszę „brzoskwinka” lub „kokoszka”. Łapię się za głowę – jak w poważnej edukacji o zdrowiu pisać o jakichś „brzoskwinkach”? Nagle pojawiają się kolejne komentarze: „A może po prostu srom?”. Zamyka się błędne koło…

Runda 1: znaczenie

Zacznijmy od odrzucenia słów, które są używane mylnie, gdyż po prostu znaczą coś innego.

srom – zostaje, ponieważ oznacza nic innego jak to, o co nam chodzi – zewnętrzną część genitaliów: oba zestawy warg sromowych, napletek i żołądź łechtaczki, wzgórek łonowy, przedsionek pochwy; to termin anatomiczny, w tej właśnie formie obecny w podręcznikach ginekologicznych!

wulwa – zostaje, bo to łaciński „srom”, czyli dokładnie to, o co nam chodzi, no i wiele języków ma „vulvę” jako srom, co tylko potwierdza sprawę.  

genitalia – zostaje, choć problem jest taki jak z „cipką” – słownikowo „żeńskie genitalia” to srom, ale różne osoby różnie to rozumieją.

wagina – wylatuje, ponieważ oznacza narząd wewnętrzny, czyli pochwę – a jeżeli sądzisz, że trochę przesadzam, to pomyśl, ile kłopotów może spowodować hasło „umyj waginę” (podczas gdy srom myjemy, a pochwy nie wolno) czy „pani doktor, swędzi mnie wagina” (jeśli swędzi co innego, czyli srom).

łono – skreślamy, bo nie do końca wiadomo, czy chodzi o srom, czy o… macicę.

intymne części ciała – mimo iż określenie to świetnie wygląda w kampaniach, niestety nie przechodzi dalej, ponieważ może chodzić też chociażby o piersi czy odbyt; no i nie dla każdej osoby i nie w każdej sytuacji jest to rzeczywiście kwestia intymności w rozumieniu bliskości z kimś lub sobą.

brzoskwinka, kokoszka, muszelka itd. – przechodzą dalej, bo w odpowiednim kontekście każdy wie, o czym mowa (choć to właściwie takie synonimy „cipki”, czyli można je stosować także, mówiąc o pochwie).

O wow, wyleciała prawie połowa!

Runda 2: pochodzenie

Przyjrzyjmy się etymologii wyrazów, które nam zostały!

srom – kiedyś oznaczało wstyd i zniewagę, a sromotnikiem był ten, kto niósł zgorszenie…

cipka – do niedawna było wulgaryzmem, dlatego wiele osób tak psioczy na to określenie; poza tym, pochodzi od wulgaryzmu „cipa”, który z kolei prawdopodobnie wzięto ze słowa „ćpać”, co dawno temu odnosiło się do żarłocznego jedzenia, a więc wpychania w siebie…

wulwa – łacińskie czy angielskie „vulva” to po prostu srom, natomiast samo słowo pierwotnie oznaczało… opakowanie!

genitalia – tu też łacina – „genitalis” to związany z rodzeniem.

brzoskwinka, kokoszka, muszelka itd. – pochodzą z różnych słów, które w jakiś sposób kojarzą się kształtem, wielkością czy kolorem ze sromem

No cóż, mamy problem – powinny wylecieć wszystkie słowa! „Srom” jest okropny, ponieważ żadna część ciała nie jest powodem do wstydu. „Cipka” i „wulwa” nie są lepsze – nie wolno sugerować, że jedynym przeznaczeniem naszych narządów jest to, by coś do środka wkładać – no i potęguje to problem z rundy pierwszej, ponieważ mieliśmy przecież mówić o sromie, a nie pochwie… „Genitalia” jakby mówią, że jedynym przeznaczeniem wulwy jest rodzenie, a wszystkie te „brzoskwinki” są troszkę uciekaniem przed prawdziwą nazwą. Zachowajmy się zatem jak jury w wyjątkowym odcinku teleturnieju – nie odrzucajmy nikogo!

Runda 3, finał: gust

I tu nic nie odrzucimy, gdyż każde z tych słów ma swoich zwolenników i przeciwników. Nasze odczucia nie są lepsze od odczuć innych – to, że Tobie np. „wulwa” brzmi głupkowato, a „cipka” normalnie, nie znaczy, że inni też tak mają (ja na przykład wolę „wulwę” – ale to nie znaczy, że jest ona obiektywnie lepsza). Wiadomo, niektóre z określeń są mniej znane, inne popularniejsze, ale i to nie przesądza sprawy.

W tym temacie nigdy nie będzie jednomyślności – zerknij na pierwszy akapit tego tekstu. Niech więc każdy mówi, jak mu się podoba! Zaakceptujmy fakt, że język z jednej strony nieustannie się zmienia i stara dopasować do różnorodności i emocji, z drugiej strony ma jednak swoją historię, której nie da się ot tak usunąć, ale warto z nią dyskutować i wyciągać wnioski. Super, że rozmawiamy o sromach, cipkach, wulwach i miejscach intymnych. W ten sposób normalizujemy tematy ważne dla zdrowia, samopoczucia i samoakceptacji.

Warto jednak zwracać uwagę na to, które określenie, gdzie i kiedy pasuje. O ile z przyjaciółką fajnie jest pogadać o ‘muszelce’ czy ‘brzoskwince’, o tyle w gabinecie ginekologicznym lepiej używać „sromu” lub „wulwy”. Dlatego tak ważnym jest, by od najmłodszych lat potrafić też nazwać swoje części ciała „na poważnie” w sytuacjach, które tego wymagają.

Szanujmy ciało, swoje potrzeby i zdanie innych! Wiwat wszystkie sromy, cipki, wulwy, genitalia i kokoszki! Wiwat też waginy, łona i intymne części ciała!

PODZIEL SIĘ