

To chyba najważniejsza rzecz - nie bać się. Nauczyć się ważnej rzeczy traktowania tematu seksualności, tak samo jak traktujemy wszystkie inne tematy - zwyczajnie i na luzie. Dla dziecka seks, zapłodnienie, genitalia, to wszystko jest po prostu kolejnym, następnym tematem, o którym się dowie w swoim życiu. Nie róbmy z tego więcej niż jest.
Słuchajcie dziecka, podążajcie za nim, za jego pytaniami. Dajcie dziecku przestrzeń na zadawanie tych pytań, wyrażanie wątpliwości. Bądźcie szczery_e i otwarci_te. Budujcie zaufanie.
Złota zasada edukacji seksualnej - dopasowujemy język do osób, z którymi rozmawiamy. W tym przypadku do wieku dziecka. Mówić tak, by dziecko zrozumiało, co do niego mówicie. Tutaj można sobie pomóc książeczkami dla dzieci. Trzeba też upewniać się, czy to, co mówicie jest zrozumiałe.
Używajcie prawidłowego słownictwa! I prawidłowych określeń. Oczywiście muszą być one dopasowane do wieku i zasobów językowych dziecka, więc mogą być uproszczone, ale niech będą prawidłowe.
Zacznijcie już. Od początku. Temat seksualności czy cielesności nie powinien być traktowany odrębnie i wykluczany z rozmów. Dlatego nazywanie genitaliów powinno być praktykowane od momentu, gdy nazywane są także inne części ciała - nie róbcie z tego wyjątku.
Dzieci zasługują na edukację seksualną i na zdobywanie wiedzy w tym temacie. Nie jest w porządku odcinać je od tego, szczególnie że przecież są zależne od tego, jaką wiedzą przekażą im dorośli. Dlatego to Wasza odpowiedzialność. I bardzo ważne zadanie: zacznijcie już. Kiedy dziecko będzie nastolatkiem_ą, może być za późno, bo będzie poszukiwać tej wiedzy gdzie indziej.
Systemowa edukacja seksualna powinna być obowiązkowa w szkołach. Choćby dlatego, że nie wszyscy rodzice wiedzą wiele o seksie (nie muszą!) i też nie każde dziecko ma rodziców czy bezpieczny dom. Ale gdy aktualnie w Polsce - takiej prawdziwej, rzetelnej, zgodnej ze standardami edukacji nie ma, to siłą rzeczy ten obowiązek jest przerzucony na rodziców. I to jest bardzo trudne, ale w takiej właśnie rzeczywistości żyjemy.
Róbcie, co możecie. Jeśli trzeba, najpierw sami_e się doedukujcie, zdobądźcie wiedzę. Najważniejsze jednak, żeby w rodzicu dziecko miało wsparcie, żeby to rodzicowi ufało i żeby to do rodzica przychodziło ze swoimi pytaniami, wątpliwościami, a także podejrzanymi sytuacjami. To jest rola rodzica - takie zaufanie zbudować.

Wiele osób myli edukację seksualną z seksualizacją. Edukacja seksualna to proste przekazywanie wiedzy na temat ciała, seksu, seksualności. Przedstawianie faktów zgodnych ze standardami współczesnej nauki. Fakty nie mogą obrażać, one po prostu są.
Seksualizacja to natomiast postrzeganie kogoś jako obiekt seksualny i umiejscowienie kogoś w seksualnym kontekście. Seksualizacja to np. reklamy, w których erotykę wykorzystuje się do zareklamowania... czegokolwiek. Seksualizacja to mówienie już małym dzieciom, że powinny wyglądać w określony sposób, bo ten określony sposób w przyszłości będzie atrakcyjny seksualnie (np. sugerowanie dziewczynkom, że muszą mieć długie włosy i muszą być szczupłe).
Bo na takich zajęciach powinny uczyć się one, żeby nie wartościować innych ludzi przez wzgląd na ich ciało i seksualność. Zadaniem edukacji seksualnej jest nauczyć dzieci w przyszłości zauważać i przeciwstawiać się opresyjności seksualizacji.
Polecamy książkę „Rozwój seksualny dzieci" Karoliny Piotrowskiej. Autorka jest psycholożką i seksuolożką, a jej publikację uważamy za podstawową pozycję do przeczytania dla wszystkich rodziców i osób pracujących z dziećmi. To taka pigułka wiedzy, którą wszyscy powinni przyswoić, a zawarte w niej informacje są skondensowane i przedstawione w uporządkowany sposób.
Ta książka powinna wiele wyjaśnić i pomóc osobom dorosłym poczuć się pewniej w rozmowach o seksualności. Dzięki tej lekturze będziesz wiedział_a, jak podążać we właściwym kierunku i uzupełnisz swoją wiedzę o rzetelne informacje. Warto przeczytać.
